Dużo czasu minęło od mojej wizyty tutaj, ale jakoś mnie to nie dziwi od dziecka tak mam. To jest jak z pisaniem pamiętnika. Mój osobisty, jeden i ten sam od ponad 10 lat, pewnie z 12-13, nie został zapełniony nawet w połowie, co 3 kartki można tam znaleźć zdanie: od dziś będę pisać regularnie... No i wiadomo jak kończy się ta historia. Potem, gdy dorosłam stwierdziłam, że i tak nie dam rady, więc zapisywałam tylko najważniejsze wydarzenia w moim życiu, czyli przeprowadzki, rozpoczęcie studiów, zamieszkanie z chłopakiem, oświadczyny, kolejna przeprowadzka. W sierpniu tego roku dopiszę ślub. Chociaż jestem w trakcie sesji, to ślub spędza mi sen z powiek. Może kiedyś zbiorę się na opis długiej i wyboistej drogi do dnia ustalenia daty ślubu, ale to chyba raczej książka powinna z tego powstać. Dziś chciałabym wyrazić swój żal, gniew i wręcz wkurwienie na to, jak muszę walczyć z urzędami w Polsce.
Ze względów ideologicznych, poglądowych, czy jak kto woli antyreligijnych, bierzemy ślub w USC, chociaż formalnie chrzest i inne tego typu ciekawostki mamy. Nie chcemy jednak razić po oczach naszą obłudą i po prostu ślub w kościele nie wchodzi w grę, a zaspokajanie potrzeb dalszej, czy bliższej rodziny nie bardzo nas interesuje. Wiele mówi się o tym, że cywilny jest mało uroczysty i takie tam. Dla mnie ważne jest to, że złożę przysięgę przed moim ukochanym i będę miała okazję uczcić już 8 lat naszego związku. Ucieszył mnie jednak fakt, że od tego roku ślub można wziąć poza USC. Realia jednak okazały się być dalece odbiegające od marzeń.
Miał być ślub w Ogrodzie Botanicznym, w piękny sierpniowy dzień, a wyszło jak zwykle, a w zasadzie cholera wie jak wyjdzie. Po rozmowach z kierownikami trzech Urzędów dowiedziałam się, że:
- oczywiście ustawa się zmienia, ale nie wiadomo jak to będzie wyglądać;
- cena za taki ślub to ponad 1000 zł - jak dla mnie cena z kosmosu;
- w większych miastach takie śluby będą udzielane od pon do pt;
- w zasadzie wszelkie fanaberie pary młodej i śluby pod chmurką odpadają.
No ubaw po pachy! Nagłówki artykułów na ten temat: ślub w balonie, czy pod gołym niebem stanie się możliwy, a ustawa nic o tym nie mówi. Jest oczywiście możliwość załatwienia takiego ślubu poza USC, ale i tak urzędnik stwierdza, czy miejsce jest wystarczająco uroczyste. Poza tym, jak podkreślił Urząd, w którym musiałabym załatwiać ślub, gdyż Ogród Botaniczny znajduje się na tym właśnie terenie administracyjnym, to oni ze względu na duże zainteresowanie ślubami w sobotę będą uroczystości poza USC prowadzić na tygodniu. I nawet jeśli chciałbym zapłacić te 1000 zł, to w zasadzie mogę tylko pozostać w sferze marzeń.
Zrezygnowana stwierdziłam, że chyba to nie ma sensu i musi być w USC, no ale tu znowu pod górkę, bo salę mam zarezerwowaną od 1,5 roku, fotograf, barman i dj domagają się podania godziny rozpoczęcia uroczystości, a ja cholera nie mogę tego zrobić. Dlaczego? Bo w USC, które mnie interesują jest mniejsze zainteresowanie niż np. w Warszawie (ja rozumiem większość bierze konkordatowy, ale są tacy, którzy NIE i też organizują wesele) i zapisy są prowadzone na 3 miesiące przed. Czyli mam czekać cierpliwie do maja, aż otworzą zapisy... Krew mnie zalała, bo przecież długi weekend w maju to najlepszy moment żeby zaprosić gości, ale nie, zapisy otwierane są 4 maja i koniec. W innym USC nie ma dokładnej daty, ale oni nie prowadzą rezerwacji terminów z takim wyprzedzeniem... Dodam jeszcze, że ten 4 maja to nie jest taki pewny, bo jak zaznaczył uprzejmy Pan w USC, to może zaczną wcześniej, więc mam dzwonić. To może zacznę od dziś, regularnie, każdego dnia, o tej samej porze będę dzwonić i pytać, czy przypadkiem nie otwarto już zapisów, aby przypadkiem nie okazało się, że nagle stwierdzą: ok otwieramy dziś, a ja przyjdę tego 4 maja i okaże się, że wesele mogę odwołać, bo wolnych terminów już nie ma. No ewentualnie o 9:30 rano...